Seksoholizm, a milczenie


Najgorsze jest milczenie.
Wiem, że to o czym piszę nie jest wyłącznie moim problemem, z tym boryka się wiele kobiet w swoich związkach.

Wiele kobiet jest na skraju wyczerpania nerwowego, a wiele już ten próg przekroczyło i są w głębokiej depresji.

Ten temat i ten problem jeszcze w dalszym ciągu jest tabu.

Bo to wstydliwy problem i lepiej się do niego nie przyznawać, albo udawać, że go nie ma.
Już nie chodzi o to, że Seksoholik ukrywa swój problem, bo ma zaburzoną  psychikę, ale wiele kobiet cierpi i też milczą.
Oczywiście trudno zrozumieć człowiekowi system działania Seksoholika, a tym bardziej zrozumieć ból jaki musi znosić jego Partnerka. 

Bo jedyną radę jaką słyszy , to – zostaw go, to nie ma sensu.
No, niby logiczne, tylko niejednokrotnie Ona nie wie jak, jest zbyt osłabiona psychicznie i nie wie w którą stronę się udać bo cały świat wydaje się odrealniony, Ona się po prostu SIĘ BOI.

Spora grupa internautów, w krótkim żywocie mojego bloga  tu zaglądała, fakt większość może przez przypadek, może z ciekawości, jednak są i tacy, którzy są dotknięci tym o czym piszę, jednak nikt nic nie komentuje, nic nie pisze, bo……….. no właśnie bo…

Nie było moim celem stworzenie publicznego forum dyskusyjnego, tylko jak napisałam na początku archiwizacja moich doświadczeń i przemyśleń, ale doświadczenia można wymienić, a przemyśleniami się podzielić.

Moim marzeniem jest to, żeby stworzyć Stowarzyszenie dla kobiet takich jak Ja
Ofiar Seksoholików, nie wiem jeszcze jak zdobędę na to środki, ale marzę o tym żeby kobiety takie jak ja , miały dokąd się udać i nie doświadczały przemocy psychicznej fundowanej przez Seksoholika już nigdy w życiu.

Bo Partnerka Seksoholika, to nie jest kwestia poradzenia sobie ze zdradą, tylko do zdrady dostaje drugi pakiet, w skład którego wchodzi:
- odrzucenie
- samotność
- zdeptanie kobiecości
- brak wsparcia i troski
Na pewno do pakietu można by dorzucić wiele innych.

cdn.

5 komentarzy:

  1. prosze o kontakt na kollina86@gmail.com, borykam się z tym samym.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj. Super ze trafilam na Twojego Bloga! Tez chetnie w miare mozliwosci bede sie starala pomuc w utworzeniu grup wsparcia dla Partnerek Seksoholikow. Sama tkwie w tym od wielu wielu lat!! Jednak mieszkamy za granica i niemam dojscia do grupy Al-anon.. S-Alanon! to jest potrzeba wielu z nas! Wiele kobiet cierpi jednak ciezko siegnac po pomoc. Ten problem wciaz jest tematem Tabu :( A odnosnie Powyzszego Postu.. Wiesz wiele z nas jeszcze ma poprostu nadzieje na uleczenie...na zmiane. Moze naiwnie ale ja uwazam ze zawsze trzeba ratowac malzenstwo jezeli obojgu na tym zalezy... I nic nie mozna robic tylko ze wzgledu na dzieci. Z takich chorych zwiazkow niema szans na zdrowe wychowanie dzieci! A na tym chyba nam bardzo zalezy, zeby dzieci nie dotykaly problemy jakie nas dotknely.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. wiedzę dużo analogii. Niecałe 3 miesiące temu zostałam porzucona przez miłość mojego życia. Po 3 latach związku, jego obietnicach nieskończonej miłości, planach na dziecko (ja mam 35 lat, on 32). Związek przepiękny, pełna zgodnośc, zero konfliktów, wspólne pasje, troska, czułość, pozytywna "zazdrość" wśród ludzi mówiących nam jacy cudowni jesteśmy razem i jaka przepiękna energia i połączenie jest między nami. Wszystko idealne... poza seksem... Tu cały czas czułam że brakuje zdrowej dynamiki. Seks był rzadko (raz na 1-2-3 tyg), ale jak juz był, był fajny. Ale cały czas miałam wrażenie ze traktuje go "zadaniowo", tak jakby raz na jakiś czas sobie przypominał, że ma kobietę u boku i wypada się z nią czasem kochać. W pewnym momencie sam zadeklarował że coś jest nie tak, jego organizm i popęd jest jakby wyciszony. Sam się przyznał że kiedyś jego seksualność nie funkcjonowała przez 1 rok - z nikim nie spal, nie miał potrzeb, fizjonomia uśpiona łącznie z brakiem porannych wzwodów. Pomyślałam, ok - drażliwy temat, nie będę naciskać, sam musi dojrzeć do rozwiązania. W swoim życiu wcześniej był także uzależniony od marihuany co skończyło się tragicznie, bo psychozą w konsekwencji której wylądował w szpitalu psychiatrycznym na 3 tyg. Nie poszedł na żadną terapię potem, nie brał leków. Doszedł do siebie i żył dalej jakby nigdy nic się nie stało. Więc temat dość trudny. Na koniec roku coś złego się podziało, zaczął się odsuwać, agresywnie reagować, tworzyć nieznośny dystans. Wszelkie próby z mojej strony nie przynosiły absolutnie nic. Jedyne co mówił to tyle że stracił swój wewnętrzny spokój i nie wie co się z nim dzieje, sam nie rozumie, nie kocha mnie. Z dnia na dzień wyłączył emocje, obudziłam się obok kogoś obcego, jakby miał guzik w głowie. Miotał się jeszcze chwilę i się wyprowadził, mówiąc ze potrzebuje odnaleźć swój spokój. Odciął się. po 5 dniach wrócił i powiedział ze to koniec. Zniknął bez wyjaśnień, zostawiając mnie rozdartą na pół bez zadnych odpowiedzi. Prawie przypłaciłam to życiem. Wpadłam w depresje, samodzielne szukanie odpowiedzi trawiło mnie i moje ciało. Mieliśmy kilka rozmów potem, które ja inicjowałam i to ja szukałam przyczyn a on prawie nic nie mówił. Przyznał się ze kilka dni po rozstaniu poszedł z kimś do łóżka zeby się "sprawdzić" i wszystko było ok i super. Cały czas się miotam czy on ma schizofrenie, stad to rozszczepienie pomiędzy emocjami i myślami, czy to coś innego. Przez chwile doszło do niego, że chce się leczyć i musi isc na terapie, panicznie się boi psychiatry. Teraz znów odcięcie ale wiem ze wrócił do starych schematów. Jes czarującym facetem, kobiety do niego lgną, a on sprytnie wykorzystuje je do seksu, chwilę się pobawi i przychodzi następna. Wiem ze nim zaczęliśmy byc razem miał problem z rozwiązłością i wiedziałam ze miał bardzo duzo partnerek. Kilka z znam i się zastanawiałam jaki jest klucz w doborze, bo zadna z nich nie była w żaden sposób interesująca z perspektywy jego osobowości. Teraz wiem jaki jest klucz - te seksualne relacje to nic innego jak masturbacja w ciałach przypadkowych kobiet. Wczoraj rozmawiałam z jego przyjacielem, który jest w szoku ze nie jestesmy razem bo on nic nikomu nie tłumaczy, nie wyjaśnia. Poiwedział mi że nim byliśmy razem on miał świadomośc że ma problem z seksem i popędem, bo powiedział mu że "ruchałby wszystko co się rusza". Jestem przerażona tym wszystkim. Wiem że mnie w czasie naszego związku nie zdradzał, pierwszy raz coś budował w życiu, otoczony był miłością i dawał dużo tej miłości. Teraz kołacze mi w głowie pytanie CZY ON NAPRAWDE KOCHAŁ, czy to była iluzja. Uciekając odemnie zaczął uciekać przed sobą znów. Potraktował mnie NIELUDZKO na sam koniec, bez cienia empatii, żadnego poczucia odpowiedzialności. A teraz juz nie chce iść na żadną terapię, wskoczył w stare schematy. Niszczy się. Schizofrenik czy seksoholik?

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń